Åšmierć jest czymÅ› na tyle poważnym, że aż trzeba siÄ™ zastanowić czy wypada zacząć tekst od sÅ‚owa „Å›mierć”. TÄ… bowiem ozÅ‚ocono tabu tak wykwitnie, iż sam fakt zajmowania siÄ™ Å›mierciÄ… jawi siÄ™ jako coÅ› wrÄ™cz masochistycznego. Gdy jeszcze niefortunnie dopowiemy jakobyÅ›my o tej nieszczÄ™snej Å›mierci filozofowali, to już ostateczna kaplica. Filozofia Å›mierci, jak sama nazwa wskazuje, zajmuje siÄ™ niczym innym jak filozofowaniem o Å›mierci. Pytanie „O czym tu filozofować?” nie jest w sumie takie bezzasadne. Jak czÅ‚owiek wiÄ™cej poczyta okazuje siÄ™, że faktycznie nie za bardzo jest siÄ™ tu nad czym namyÅ›lać.
Pierwszym ku temu powodem jest niemaÅ‚a luka epistemologiczna. Tak niemaÅ‚a, że Epikur tego metaforycznego rowu by nie przeskoczyÅ‚[1]. Już to powinno nas powstrzymać przed zastanawianiem siÄ™ nad tym co to takiego ta Å›mierć. UmysÅ‚ filozoficzny jest jednak na tyle plastyczny, że wyposażony jest w coÅ› takiego jak myÅ›lenie teoretyczne, które sÅ‚uży niczemu innemu jak mnożeniu bytów ponad potrzebÄ™ (różowe kwadratowe koÅ‚o to tylko czubek góry lodowej), powoÅ‚ywaniu do życia Å›wiatów możliwych i wymyÅ›laniu kolejnych logik, w których w gruncie rzeczy umiera siÄ™ tak samo jak w klasycznej. Z takimi ambicjami umysÅ‚u teoretycznego, rozważanie wÅ‚asnej Å›miertelnoÅ›ci to w sumie nic poważnego.
Mimo to, nawet tak „wyniesiony ponad czas przez czas” instrument poznawczy jakim jest umysÅ‚ teoretyczny obostrzony jest pewnymi dość restrykcyjnymi ograniczeniami. A najgorszym z nich jest tak zwane „obiektywne poznanie”. Bo o ile Å‚atwo jest powiedzieć, że w chrzeÅ›cijaÅ„stwie nieÅ›miertelna dusza po Å›mierci trafić musi do piekÅ‚a/nieba/czyśćca, o tyle przeniesienie tych przeÅ›wiadczeÅ„ na wyznawców islamu, to już dużo trudniejsza kwestia. Byli i sÄ… tacy, który próbujÄ…. W sumie bardziej chodzi im ostatnio o szerzenie ideaÅ‚ów demokracji, ale cóż taka widać idea przewodnia tej krucjaty.
A co począć z naszym poczciwym ateistÄ…? Cóż ma on ze sobÄ… zrobić w piekle? Można podążyć tropem żartu i powiedzieć, że w sumie może siÄ™ cieszyć tym co mu siÄ™ przytrafiÅ‚o i tyle[2]. SÄ™k jednak w tym, że wszyscy umierajÄ… tak samo. Nie chodzi oczywiÅ›cie o sam akt agonii, ale o fakt Å›miertelnoÅ›ci. Wobec tego chcÄ…c odpowiedzieć na pytanie czym jest Å›mierć, trzeba okreÅ›lić jÄ… czymÅ›, co bÄ™dzie obowiÄ…zujÄ…ce nie tylko dla każdego czÅ‚owieka, ale dla wszelkiego ożywionego stworzenia.
Dość Å›wiadomie okreÅ›lono tutaj Å›mierć mianem „czegoÅ›” by przypadkiem nie dać siÄ™ zapÄ™dzić w konieczność tÅ‚umaczenia czym ona faktycznie jest. Dla ordynarnego czÅ‚owieka rozważania o tym jak to Å›mierć jest „niezaktualizowania możliwoÅ›ciÄ…” czy też „możliwÄ… aktualizacjÄ…” znaczÄ… tyle, że „DzieÅ„ dobry! Wszyscy umrzemy”. SwojÄ… drogÄ…, wypowiedź ta żyje już w kulturze swoim wÅ‚asnym życiem i jest doklejana do każdego kontekstu niczym aforyzmy Schopenhauera. Jedynie od nadawcy zależy czy umieÅ›ci jÄ… w historyjce radosnej czy smutnej. To w sumie caÅ‚kiem niezÅ‚y obiektywizm. Wrażliwi pozytywiÅ›ci orzeknÄ… oczywiÅ›cie, że jest to paskudny relatywizm. By obronić siÄ™ przed tym zarzutem lepiej powiedzieć, że Å›mierć ma bardzo, bardzo wiele modi, zarówno w partycypacjach jak i ich recepcjach, ale tak czy siak ostatecznie nadejść musi. Prawda ta jest niezbywalna i tak oczywista, że nawet porównywanie jej do „2+2=4” wydaje siÄ™ nie oddawać jej dogmatycznoÅ›ci.
Powszechność i niezbywalność Å›mierci (jako to co jej istotowe), wÅ›ród wszystkiego co ożywione, nie omija także czÅ‚owieka. W wymiarze ludzkim zyskuje ona także głęboko egzystencjalny charakter. Dogmatyczny redukcjonizm, wspóÅ‚czeÅ›nie sankcjonowany przez kognitywistykÄ™, a wczeÅ›niej oparty na boskim przykazie czynienia sobie ziemi poddanÄ…, zakÅ‚ada bowiem uprzywilejowanÄ… pozycjÄ… czÅ‚owieka w kwestii Å›wiadomoÅ›ci wÅ‚asnej Å›mierci. Homo sapiens wie, że umrze. Now it’s personal!
A jak coÅ› jest już osobiste, to trzeba sobie z tym jakoÅ› poradzić. Nie chodzi jedynie o refleksjÄ™ nad Å›mierciÄ…, ale o jej oswojenie. Z tego powodu jest ona nawet trochÄ™ bardziej powszechna jako wszechobecna w kulturze. Tak wiÄ™c ja umrÄ™, ty umrzesz, ona umiera w filmie, a on w książce. My umieramy na co dzieÅ„, wy z gÅ‚odu, a oni na wojnie. OstatecznÄ… fiksacjÄ™ osiÄ…gnąć można czytajÄ…c amerykaÅ„skich publicystów twierdzÄ…cych, że to wÅ‚aÅ›nie nic innego jak kultura masowa powoduje Å›mierć. PrzykÅ‚adem „masakra na premierze Batmana”. To pewnie wina Tarantino, tak przynajmniej twierdzÄ… Natural born killers…
MÄ…drzy panowie/panie uprawiajÄ…cy ars moriendi zawodowo, twierdzÄ…, że Å›mierć zdziczaÅ‚a. KiedyÅ›, jako oswojona, zabieraÅ‚a zmarÅ‚ych spokojnie uÅ‚ożonych w domowych pieleszach i czekajÄ…cych na to, co jest niczym innym jak egzemplifikacjÄ… prawa natury. DziÅ› Å›mierć tak zdziczaÅ‚a, że z jednej strony jest eskalowana jako część kultury przemocy, z drugiej zaÅ› kompletnie stabuizowana. Åšmierć naturalna siÄ™ już nie zdarza. Ludzie umierajÄ… bo medycyna nie znalazÅ‚a akurat/jeszcze rozwiÄ…zania albo wypadek/przypadek byÅ‚ Å›miertelny. GÅ‚upio tak po prostu umrzeć. Jest to kolejny dyskurs, w którym można interpretować kult mÅ‚odoÅ›ci. Im dÅ‚użej utrzymujesz swoje ciaÅ‚o dobrej formie, tym mniej prawdopodobnie, że tak po prostu, naturalnie umrzesz.
Nic wiÄ™c dziwnego, że na co dzieÅ„ wszyscy żyjÄ… tak jakby Å›mierci nie byÅ‚o. Nie jest to coÅ› zaskakujÄ…cego. WrÄ™cz przeciwnie; z punktu widzenia komfortu psychicznego lepiej jest o tym nawet zapomnieć. Wyobraźmy tylko sobie siedmiolatka, który wstajÄ…c rano maluje na swej twarzy nihilizm, oznajmiajÄ…c matce, że nie tylko nie ma zamiaru iść do szkoÅ‚y, ale nawet umycie zÄ™bów jest dla niego zbÄ™dne skoro i tak umrze. Å»ycie w horyzoncie Å›mierci, to nie coÅ› dla laika, a to dlatego, że po dÅ‚uższym i konsekwentnym rozważaniu okazuje siÄ™, że nic/wszystko nie ma sensu. Å»ycie, Å›mierć, istnienie, trwanie, Å›wiat… ogólnie wszystko.
Byli oczywiÅ›cie tacy (np. Ingarden), którzy twierdzili, że to wÅ‚aÅ›nie Å›wiadomość wÅ‚asnej Å›miertelnoÅ›ci powinna motywować do twórczego dziaÅ‚ania i agitacji wartoÅ›ci, wÅ‚aÅ›nie ze wzglÄ™du na to, że umrzemy i nie wiadomo, co bÄ™dzie dalej. Ci trochÄ™ bardziej konsekwentni zapytali dalej; po co? Skoro i tak umrzemy…
UÅ›wiadamianie ludziom, że umrÄ… to wyraz najwyższego sadyzmu. Spróbuj kiedyÅ› powiedzieć komuÅ› tak od niechcenia i bez wiÄ™kszej emocji, że umrze. Reakcja zawsze jest taka sama; oburzenie, wyparcie, smutek. Jest to swojÄ… drogÄ… bardzo dobry argument w każdej dyskusji zakrapianej alkoholem. „I tak umrzesz” potrafi rozwiÄ…zać każdÄ… spornÄ… kwestiÄ™. Nie dziwi, że ludzie nie chcÄ… o tym sÅ‚yszeć, a to z tego prostego powodu, że zwyczajnie nie chcÄ… umierać; przynajmniej ci, którzy majÄ… to wewnÄ™trzne przekonanie, że ich życie ma sens. Jak wiÄ™c ostatecznie popsuć humor najlepszemu przyjacielowi? Wystarczy mu powiedzieć, że życia nie ma sensu, bo i tak umrze.
To wÅ‚aÅ›nie zagadnienie sensu życia i Å›mierci jest tym, co naprawdÄ™ uwiera czÅ‚owieka, który żyje sobie z dnia na dzieÅ„ jakby jego życie miaÅ‚o siÄ™ nigdy nie koÅ„czyć. Na slapa w postaci Å›mierci nie można sobie pozwolić, w koÅ„cu jeszcze tyle można byÅ‚o zrobić, a tu Å›mierć i klops. Mniej Å›wiatli (a może i bardziej?) nie majÄ… ochoty dać siÄ™ zaskoczyć. Afroamerykanin tweetujÄ…cy YOLO w trakcie prowadzenia auta, co ostatecznie doprowadza do jego Å›mierci, to już ironia życia, ale nie zmienia to faktu, że wyznawców spontanicznego hedonizmu jest caÅ‚kiem niemaÅ‚o, szczególnie wÅ›ród mÅ‚odego pokolenia.
Mówienie o Å›mierci jest cholernie nietaktowne i na nietakt taki można sobie pozwolić tylko jak przyjaźń lub nienawiść miedzy ludźmi sÄ… wystarczajÄ…co mocne. Inaczej towarzyska apokalipsa. Tabu podlega wiÄ™c nie tylko sama Å›mierć, ale i mówienie o niej. O zmarÅ‚ych siÄ™ nie mówi wcale albo mówi siÄ™ dobrze, wspominajÄ…c bynajmniej ich zgon, ale życie. Co gorsza, jak już wczeÅ›niej obÅ›miewaÅ‚ Carling, z jakiegoÅ› powodu w jÄ™zyku i kulturze dość mocno utarÅ‚o siÄ™ przekonanie, że zmarli na pewno wspierajÄ… nas i obserwujÄ… „tam z góry”. Babciu nie patrz! Mam zamiar uprawiać seks. No chyba, że masz jakÄ…Å› dobrÄ… radÄ™, to dawaj tylko szybko, bo zaraz siÄ™ zacznie. Na Boga! (bo to przecież on jest gwarantem tegoż przesÄ…du) Kto by chciaÅ‚ po Å›mierci zajmować siÄ™ swoimi bliskimi? W koÅ„cu opuszczam ten ziemski padóÅ‚ i mam jeszcze patrzeć jak ukochana mi osoba stacza siÄ™ ku Å›mierci i mimo to jej pomagać w życiu doczesnym?
Tu też pojawia siÄ™ kolejny front walki jakÄ… jest filozofowanie o Å›mierci. Nieszczęśnie jak tylko pojawia siÄ™ sÅ‚owo „Å›mierć” pojawiajÄ… siÄ™ jeszcze dwa inne: „życie” i „nieÅ›miertelność”. ÅšwiÄ™ta trójca! DziÄ™ki ci boże, bo to też twoja zasÅ‚uga. Zostawmy „życie”, niech sobie każdy z tym problemem radzi. „NieÅ›miertelność” to dopiero jest wyzwanie. W skeczu „Is there?” kabaret Monty’ego Pythona pyta czy jest życie po Å›mierci. Do dyskusji zaproszono trzech nieboszczyków: kustosza muzeum, profesora i ksiÄ™dza. Każdy zapytany milczy w kwestii życia po Å›mierci. Odpowiedź jest wiÄ™c prosta: 3 x nie.
Feuerbach raczyÅ‚ siÄ™ trochÄ™ bardziej rozwinąć w tej kwestii. LÄ™k przed Å›mierci i wytrwaÅ‚a nadzieja, że coÅ› jednak po Å›mierci być musi, jest tym co sprawia, że czÅ‚owiek tworzy bogów i tego ostatecznego Boga, z wielkiej litery, jako gwaranta nieÅ›miertelnoÅ›ci, czyli tej przypadÅ‚oÅ›ci, której czÅ‚owiekowi najbardziej brakuje, i którÄ… najbardziej chciaÅ‚by mieć.
Zostawmy jednak przesÄ…d o jakimkolwiek życiu poÅ›miertnym, z tego prostego powodu, że jest to przesÄ…d, bÄ™dÄ…cy równie niedowodliwym jak istnienie Boga, który najczęściej jest gwarantem poÅ›miertnego istnienia. Z Boga bowiem nie można siÄ™ Å›miać, tak samo jak ze Å›mierci. A ta o dziwo bywa caÅ‚kiem zabawna i nie chodzi tylko o starÄ… dobrÄ… stypÄ™.
CzÄ™sto pytajÄ… mnie czy w ogóle chce mi siÄ™ jeszcze żyć, a co gorsza pisać o Å›mierci, jak tak siÄ™ naczytam o tym od rana. Na szczęście nie dostaje od uniwersytetu ani grosza i muszÄ™ chodzić do pracy, wiÄ™c czytam tylko wieczorami. Koszmary murowane, szczególnie jak przed snem obejrzÄ™ jeszcze film o zombie. Swoja drogÄ… zombie i wampiry to najlepszy przykÅ‚ad tego, jak silny jest resentyment wobec Å›mierci we wspóÅ‚czesnym spoÅ‚eczeÅ„stwie zachodnim. Niezależnie od tego czy wolisz Billa, Ericka, Edwarda czy Ricka wiesz, że Å›mierć czeka za zakrÄ™tem. Åšmierć, przed którÄ… siÄ™ ucieka, do której siÄ™ strzela, którÄ… można zakoÅ‚kować, owinąć srebrnÄ… siatkÄ… lub zwyczajnie odstrzelić martwy Å‚eb. Ta sama Å›mierć jest jednoczeÅ›nie niezwykle pociÄ…gajÄ…ca. W tym wymiarze wspóÅ‚czesność dość wiernie oddaje obecny w kulturze od dawna romans Erosa z Tanatosem, z tÄ… tylko różnicÄ…, że obie postaci stajÄ…c siÄ™ nad wyraz groteskowymi olbrzymie Å›mieszÄ…. ÅšmieszÄ… wiÄ™c szesnastolatki, które marzÄ… by być naÅ‚ożnicami wampira i dwudziestoparolatkowie przygotowujÄ…cy zestawy na wypadek apokalipsy zombie. Bardziej bawiÅ‚y chyba tylko dzieci Emo, które w swoich deklaracjach o marzeniu Å›mierci nie widziaÅ‚y nawet co to turpizm. Idźcie do lasu! Goethe znalazÅ‚ rozwiÄ…zanie na wasze bolÄ…czki.
Z angielskim poczuciem humoru potraktowaÅ‚ Å›mierć Monty Python w „Å»ywocie Briana”. Nie tylko bowiem wyÅ›miaÅ‚ najsÅ‚awniejszÄ… w historii zachodu Å›mierć, ale też symbol odkupienia naszych/waszych grzechów i gwarant niczego innego jak życia wiecznego; nadziei na to, że jednak coÅ› po tej Å›mierci jest. Symbol ten jest jednak tylko częściÄ… refleksji na temat Å›mierci. WÅ‚aÅ›ciwe podsumowanie stanowi tu finaÅ‚owy utwór muzyczny. Å»ycie jest absurdalne, a Å›mierć ma zawsze ostatnie sÅ‚owo. Absurd ten jest fundamentalny, jakby z natury wpisany w życie, a tym samym równie niezbywalny jak sama Å›mierć. Z absurdem można dyskutować z poziomu ontologii czy nieÅ›miertelnoÅ›ci, ale konsekwentne rozumowanie nieubÅ‚aganie prowadzi do wniosku, że życie przynajmniej rozumiane tak jak przeżywamy je w codziennoÅ›ci (w tym Å›wiecie, w tym ciele, zgodnie z wÅ‚asnÄ… samotożsamoÅ›ciÄ…) koÅ„czy siÄ™ wraz ze Å›mierciÄ…, a tym samym kurczowe siÄ™ jego trzymanie jest wyraźnie absurdalne.
Nieco inaczej sprawa miaÅ‚a siÄ™ w „Zgonie na pogrzebie”, gdzie bohaterowie nieubÅ‚aganie postawieni wobec konfrontacji ze Å›mierciÄ… bliskiej im osoby czyniÄ… wszystko, byle by nad trumnÄ… ostatecznie nie stanąć. Nie chodzi jedynie o usilne próby unikniÄ™cia smutku, żaÅ‚oby czy autorefleksji nad Å›miertelnoÅ›ciÄ…, ale o fakt, że wobec caÅ‚ej masy przeÅ›miesznych gagów Å›mierć na siłę jest dewaluowana i spychana na drugi plan. Å»ycie Å›mieje siÄ™ Å›mierci w twarz, a ona spokojnie czeka na swój moment. To sprawia, że trudno rozumieć Å›mierć jako zasadÄ™ życia. Nie tylko zależeć to bÄ™dzie od samej definicji życia. Chodzi raczej, o to, że umieranie jest samo w sobie absurdalne. Kompletnie absurdalny koniec, absurdalnego życia. Å»eby nie byÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci samobójstwo też jest absurdem. Nie ma bowiem żadnych bezwarunkowych przesÅ‚anek Å›wiadczÄ…cych o tym, że lepiej siÄ™ zabić niż przeczekać aż Å›mierć sama przyjdzie, w koÅ„cu Å›mierć to Å›mierć.
Nie chodzi jednak o to, że obÅ›miać można wszystkie tropy kulturowe, bo i sama kultura powoÅ‚aÅ‚a do życia instytucjÄ™, która sÅ‚uży niczemu innemu niż drwieniu ze Å›mierci. „KsiÄ™ga rekordów Darwina” wydawana jest nieustannie od wielu lat i wciąż nie brakuje ludzi, którzy z wÅ‚asnej Å›mierci potrafiÄ… uczynić komedie. PrzykÅ‚adem niech bÄ™dzie amerykaÅ„ski sÄ™dzia, który podczas procesu ulegÅ‚szy przemowie obrony, opierajÄ…cej siÄ™ na wÄ…tpliwoÅ›ci czy granat użyty podczas zbrodni jest autentyczny, postanowiÅ‚ go odbezpieczyć i wysadziÅ‚ siÄ™ w powietrze.
Jaki jest wniosek z caÅ‚ego tego Å›miechu? Åšmiejemy siÄ™ ze Å›mierci. Å»yjemy jakby jej nie byÅ‚o, budujemy, tworzymy, zakÅ‚adamy rodziny. Kwestia po co pozostaje otwarta i zależy od subiektywnego poczucia sensu, któremu wobec Å›mierci i tak nie idzie nadać obiektywnoÅ›ci. Åšmieje siÄ™ wiÄ™c z nas Å›mierć, Å›mieje siÄ™ z nas życie, którego tak kurczowo siÄ™ trzymamy jakbyÅ›my nie tylko mogli, ale i chcieli żyć wiecznie. Zgodnie z rozważaniami wielu filozofów nuda i tak szybko odebraÅ‚a by sens życiu wiecznemu.
Cóż może być Å›mieszniejsze od Å›mierci w ogóle? Å»ycie:
Life is a piece of shit when you look at it
Always look at the bright side of life.
CiekawÄ… kwestiÄ… jest, że sam kabaret Monty’ego Pythona podaje nam pod nos odpowiedź na to jaki może być sens życia; być dobrym i życzliwym dla drugiego czÅ‚owieka oraz cieszyć siÄ™ z czego siÄ™ da. IÅ›cie to oÅ›wiecone, iÅ›cie niemieckie…
[1] Póki czÅ‚owiek żyje nie może poznać Å›mierci z tego prostego powodu, że żyje. Po Å›mierci kompetencje poznawcze czÅ‚owieka „umierajÄ…” razem z nim, przynajmniej w tym ksztaÅ‚cie w jakim rozumiemy je w życiu doczesnym. Åšmierć pozostaje wiÄ™c poza granicami poznania.
[2] Ateista trafia do piekÅ‚a i widzÄ…c wszelkie okrucieÅ„stwa, które przytrafiajÄ… siÄ™ wierzÄ…cym, pyta szatana dlaczego jemu trafiÅ‚y siÄ™ tak komfortowe warunki życia wiecznego jak pokój peÅ‚en kobiet i gorzaÅ‚y. DiabeÅ‚ wzrusza ramionami: „WierzÄ…, to majÄ…”.